WYSPA BOLKO I WÓJTOWA WIEŚ

ZBIÓRKA

Data: 17 kwietnia

Godzina: 9.00

Miejsce: Parking przed mostem spacerowym prowadzącym na wyspę Bolko

TRASA

wyspa Bolko starorzecze w Wójtowej Wsi staw Gemajda centrum Wójtowej Wsi park Wiński

RELACJA

To już dzisiaj – wycieczka po wyspie Bolko i Wójtowej Wsi. Tak bardzo wyczekiwana przez niektórych. Jeden z uczestników przybył nawet na miejsce zbiórki dzień wcześniej! Szybko jednak uświadomił sobie, że trzecia z cyklu Opolskich Wycieczek Przyrodniczo-Historycznych została zaplanowana nie – jak poprzednie – na sobotę, lecz na niedzielę. A jakże wspaniała to niedziela! Ciepło, pogodnie, ze wszech stron dochodzą głosy ptactwa. W drodze na parking przed mostem prowadzącym na niegdysiejszą Bolkową Kępę słyszę po raz pierwszy w tym roku śpiew rokitniczki. Dostrzegam też gawrona z metalową obrączką (czyżby jednego z moich znajomych?) oraz dzięcioła czarnego, który przez chwilę intensywnie nawoływał, po czym wyleciał z korony niewielkiego drzewa. Zapowiada się wycieczka pełna przyrodniczych atrakcji.

Docieram na miejsce zbiórki. Widok licznej grupy osób cieszy, choć niekoniecznie dziwi – wszak wyspa Bolko to ulubione miejsce wypoczynku wielu, jeśli nie większości, opolan. Dochodzą kolejne osoby, w tym drugi z przewodników wycieczki – Krystyna Słodczyk, która wygłasza pierwszą z zaplanowanych na dzisiaj krótkich prelekcji, poświęconą historii wyspy oraz idei założenia bolkowskiego parku. Pierwszym parkiem miejskim w Opolu był jednak park Nadodrzański, w którego pobliżu się znajdujemy – poświęcam mu więc kilka zdań. Po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia grupowego (na którym widnieje zdecydowana większość uczestników, których łącznie było 41!) ruszamy w kierunku kolejnego przystanku. Zatrzymujemy się przy głazie poświęconym pierwotnie Wilhelmowi II. Z zainteresowaniem słuchamy Krystyny, która kontynuuje opowieść o początkach istnienia parku na wyspie Bolko (wówczas jeszcze, kiedy Opole było Oppeln, zwanej Bolko Insel). Do naszych uszu docierają również ptasie piosenki, wyśpiewywane w tym miejscu wiosną przez samce wielu różnych gatunków. Idziemy dalej. Stajemy dopiero przy rozległych polanach w centrum parku. To dobre miejsce na wykład dotyczący niezwykle bogatej lokalnej przyrody, reprezentowanej nie tylko przez zróżnicowaną awifaunę, ale także pozostałe kręgowce, bezkręgowce, rośliny i wiele innych organizmów. Zażywając mimochodem kąpieli słonecznej, obserwujemy przelatujące nad naszymi głowami wrony siwe i grzywacze, podziwiamy też walory krajobrazowe okolicy (jakże zmyślnie zaprojektowano osie widokowe!). Jest tu bardzo przyjemnie, czas płynie szybko. Nie zapominamy jednak, że przed nami jeszcze wiele innych miejsc do odwiedzenia.

Udajemy się nad parkowy staw. Krystyna dzieli się wiedzą na temat widocznych na jego powierzchni wysp (które mają nawet swoje nazwy), ja z kolei zachęcam do wypatrywania na stawie kokoszki, która – wbrew przekonaniu wielu ludzi – nie jest kaczką, ale chruścielem. Niestety, nie zechciała nam się dzisiaj pokazać, w przeciwieństwie do łabędzia niemego, krzyżówek, żółwia ozdobnego (jego obecność to jednak nie tyle świadectwo dużej bioróżnorodności parku, ile lekkomyślności niedawnego opiekuna zwierzęcia – gatunków obcych nie należy wypuszczać do środowiska naturalnego!) oraz… bielika. Widok tego długoskrzydłego, dostojnego ptaka zrobił niemałe wrażenie na uczestnikach wycieczki – nie nacieszyliśmy się nim jednak zbyt długo, gdyż dwie wrony siwe postanowiły przegnać intruza ze swojego terytorium. Niedługo po dokonaniu tej obserwacji zatrzymujemy się przy kilkusetletnim pomniku przyrody – Dębie Piastowskim. Piękne, potężne drzewo. Dąb jak chłop (sic!) – tyle że taki zdolny przeciągać ciężarówki. Na pniu drzewa dostrzegamy dwa kowaliki. Po wysłuchaniu legendy o dębie robimy przerwę (większość uczestników urządza sobie labę w Labie). Tego dnia mieliśmy jednak wypoczywać aktywnie, dlatego w momencie, w którym pauza zaczyna wydawać się zbyt długa, podejmujemy decyzję o kontynuowaniu wyprawy.

Pozostajemy jeszcze na wyspie Bolko. W trakcie spaceru parkowymi alejkami dostrzegamy m.in. kwiczoła i ziębę, wysłuchujemy koncertów piecuszka i kapturek. Przy oczku wodnym zlokalizowanym przed wałem przeciwpowodziowym napotykamy kolejnych niewielkich skrzydlatych śpiewaków – cierniówkę i trzciniaka. Następnie, przeszedłszy most zwany Pajęczym, dostajemy się na drugą stronę Kanału Ulgi. Za namową Waltera Czoka decydujemy się na nadprogramowy przystanek w pobliżu cieku Olszanka. Warto było – mamy wspaniały widok na Amerykę! (miejscowi zwą tak dawne wyrobiska gliny). W zasięgu naszego wzroku znajduje się też kandydat do tytułu Drzewa Roku 2014 – Topola z Opola (6. miejsce w konkursie). W drodze do zabudowań w Wójtowej Wsi zatrzymujemy się jeszcze w innych ciekawych pod względem przyrodniczym miejscach – koło starorzecza za mostem (słyszymy tu donośny śpiew słowika rdzawego) oraz nad stawem Gemajda. Następnie mijamy ponadstuletni cmentarz z zabytkową kostnicą. Choć otaczający nas krajobraz jest coraz mniej bioróżnorodny, udaje nam się zaobserwować kolejne stworzenia: kontrastowo ubarwionego samca kląskawki, mrówkę niestrudzenie ciągnącą znacznie większą od siebie muchę plujkę, krogulca, a także bociana białego, obserwującego okolicę z jednego ze słupów. Miło słyszeć jego klekot. Dochodzimy do ulicy Kwoczka. Znajduje się przy niej co najmniej kilka interesujących obiektów – między innymi budynek, w którym mieści się obecnie restauracja Salomon, oraz dwie zabytkowe kapliczki. Godna uwagi jest także dawna wiejska zabudowa, której przyglądamy się po drodze – niektóre budynki w Wójtowej Wsi pochodzą z XIX wieku. Po przejściu przez ulice Mehla i Wyszomirskiego docieramy do pomnika poległych w I wojnie światowej oraz cmentarza. Choć to miejsce pochówku jest starsze niż to znajdujące się przy ul. Krapkowickiej, próżno szukać tu przedwojennych grobów – zachowała się jednak wiekowa kapliczka z krzyżem o dwóch poprzeczkach, czyli karawaką. Opuszczamy teren cmentarza, aby powrócić jeszcze na wyspę Bolko. Po drodze natrafiamy na dwie odpoczywające sarny, podziwiamy także z bliska słynną Topolę z Opola, słyszymy nawołującego dzięcioła zielonego. Na wyspie (która de facto wyspą nie jest od lat, ale któż chciałby walczyć z tą piękną zwyczajową nazwą?) żegnamy się z Walterem Czokiem, który w trakcie wycieczki podzielił się z nami wieloma zajmującymi informacjami i legendami. Słuchaliśmy ich z przyjemnością, pełni uznania dla pasji pana Waltera, który jest prawdziwą żywą kopalnią wiedzy o Wójtowej Wsi (serdecznie dziękujemy!).

Wycieczka powoli dobiega końca. Dochodzimy do terenu sąsiadującego z wyspą Bolko, obejmującego park Wiński, nieużytki oraz pola. To miejsce bytowania (oraz odpoczynku) wielu gatunków ptaków. Szczególnie ciekawie będzie tu w maju – ale teraz wcale nie jest nudno. Śpiewają kląskawka i skowronek. Docieramy jeszcze na most na Kanale Wińskim (dawnym korycie Odry). Próbujemy wypatrzyć zimorodka lub bobra, które można tu czasem spotkać, tym razem jednak nam się to nie udaje. W końcu rozstajemy się nieopodal wejścia do parku. Nie z żalem, lecz z satysfakcją, bo wycieczka była naprawdę udana. Przyjemna i stabilna aura, licznie zgromadzeni i spragnieni wiedzy opolanie w różnym wieku, a także wszechobecne i aktywne zwierzęta – czegóż chcieć więcej? Chyba tylko… więcej takich wycieczek.

Tekst: Łukasz Berlik